Gazeta Szamotulska tygodnik 25 września 2006 r. nr 39
Coraz większym powodzeniem cieszą się w Szamotułach łowieckie imprezy, w ramach których przygotowywana jest coroczna wystawa, koncerty i biesiada. W ostatni piątek należący do braci myśliwskiej starosta Paweł Kowzan otworzył w zamku Górków czwarte już przedsięwzięcie z tego cyklu, pod nazwą „Salon Hubertowski”.
Tegoroczne spotkanie z kulturą łowiecką wzbudziło zainteresowanie sporej rzeszy osób. Gospodarz Muzeum – Zamek Górków dyrektor Michał Kruszona przypominał, że zabytkowy obiekt jest dawną siedzibą ziemiaństwa, prekursora łowiectwa. - Nie byłoby tradycji ziemiańskiej bez rytu myśliwskiego. Od XVI wieku już rozpowszechniana była literatura łowiecka. Powstał w tym okresie pierwszy, klasyczny podręcznik poświęcony myślistwu „Polowanie z ogary”, którego autorem był wojewoda poznański Ostroróg. Niewątpliwie szczególne przywileje jeśli chodzi o możliwości łowieckie posiadali królowie, polując bez żadnych ograniczeń na terenie swych regalii , podczas gdy inni musieli posiadać specjalne przyzwolenia. Król August III na przykład zasłynął w 1752 roku pozyskaniem 42 żubrów - wprowadzał gości w klimat łowieckiej przygody dyrektor muzeum.
Od prawej: dyrektor muzeum Michał Kruszona, starosta Szamotuł Paweł Kowzan, twórca wystawy Wojciech Matysiak i współorganizator Salonu Hubertowskiego Stanisław Heckert (pierwszy z lewej)
Redaktor naczelny Gazety Szamotulskiej i spółorganizator salonów hubertowskich Marek Libera (pierwszy z prawej) wśród zaproszonych gości podczas uroczystego otwarcia IV Salonu Hubertowskiego w Szamotułach
Bohaterem piątkowego wieczoru był działający od ćwierć wieku w pniewskim Kole Łowieckim „Jastrząb”, leśniczy – Wojciech Matysiak.
Wojciech Matysiak opowiada o swojej kolekcji
To dzięki niemu powstała unikalna ekspozycja pod nazwą „Łowieckie pasje”, na której pojawiła się zgromadzona przez niego w ciągu ostatnich 30 lat kolekcja najokazalszych trofeów, akcesoria myśliwskie, wyroby rękodzieła. - Jego dorobek posłuży niejednemu adeptowi myślistwa - stwierdzał P. Kowzan. - Wspaniale zaaranżowana wystawa – podziwiał dzieło kolegów znawca muzyki i sztuki łowieckiej Krzysztof Kadlec. Jego zachwyt podzielali inni uczestnicy wernisażu, wśród których nie zabrało pań. - Nie tylko dokonujemy odstrzałów, ale także staramy się kolekcjonować nasze okazy, by następował styk łowiectwa kulturą - mówił o swym zamiłowaniu W. Matysiak.
Zaproszeni goście słuchający barwnych opowieści Wojciecha Matysiaka
Od najmłodszych lat poznawał on tajniki myślistwa. Jako chłopiec samodzielnie wytwarzał dla ojca naboje z lanego na tzw. grzebieniu ołowiu, demonstrując podczas wystawy rekwizyty służące do tego celu. Posiadacz imponujących zbiorów najchętniej poluje na Mazurach i w Bieszczadach. Z ostatniego z wymienionych rejonów, pochodzą m. in. okazy wilków. Leśniczy chętnie wyjeżdża także raz do roku na wyprawy zagraniczne. W tym wybiera się na świstaki w Alpy. Spośród swej bogatej kolekcji pniewianin szczególnie ceni sobie, należące jak zaznacza do rzadkości - jastrzębie, głuszce i cietrzewie przywiezione z syberyjskiej tajgi. – Przebywając tam, przez 6 dni zaszywam się w śnieżnych ostępach, nie mając kontaktu z człowiekiem i tropię zwierzynę - dzielił się wrażeniami nasz rozmówca. Na zorganizowanej w szamotulskim muzeum wystawie podziwiać można było także złoto- i srebrnomedalowe poroża jeleni, wypchane borsuki, jenoty, muflona, a także różne gatunki kaczek, perkozy.
Fragmenty wystawy Wojciecha Matysiaka
Nie wszystkie zaprezentowane na ekspozycji zwierzęta zostały upolowane przez myśliwego. Niektóre zginęły pod kołami samochodów lub podczas prac żniwnych. Taki los spotkał m. in. młodą sarenkę. - Mimo podziwu do przyrody, uśmierca pan zwierzęta. Nie jest panu ich żal? - zapytaliśmy doświadczonego łowczego. - Myśliwy musi być przygotowany do polowania, sporządzając dokładny plan inwentaryzacyjny terenu, na którym odbywa się odstrzał. Określamy także strukturę wiekową i płciową zwierząt. W ten sposób eliminujemy pewne gatunki pomagając zachować niezbędną równowagę w przyrodzie - tłumaczy W. Matysiak. W trakcie prezentacji swej kolekcji częstował on gości domowymi nalewkami. Na stole nie zabrakło także starych łowieckich trunków w postaci jeleniówki czy zającówki.
Członkowie Poznań Brass: Mariusz Pikulski – trąbka i Roman Popiołek - waltornia
Członek zespołu Poznań Brass Marek Galubiński – trąbka i prowadzący koncert Krzysztof Kadlec
Po zwiedzeniu piątkowej wystawy goście „Salonu Hubertowskiego” zaproszeni zostali na koncert w wykonaniu Zespołu Instrumentów Dętych „Poznań Brass” pod kierownictwem Jacka Kortylewicza.
Kierownik zespołu Poznań Brass Jacek Kortylewicz i Krzysztof Kadlec
Jego członkowie urzeczeni zamkiem Górków okrzyknęli się jego kapelą. Może więc będziemy mieli okazję częściej ich słuchać? Spotkanie zamieniło się w przednią zabawę. Wtórując muzykom publiczność śpiewała wspólnie słynnego walczyka myśliwskiego „Szła dzieweczka do laseczka”, wysłuchała pieśni „Powstań, powstań na wesołe łowy”. Poznański zespół zaprezentował także współczesne, klasyczne szlagiery nie związane z tematyką łowiecką, m. in. z repertuaru Franka Sinatry czy Lizy Minelli. Niezapomnianą atmosferę koncertu tworzył jak zwykle, profesjonalnie raczący słuchaczy ciekawostkami z życia twórców muzycznych - Krzysztof Kadlec.
Członkowie zespołu Poznań Brass: Marek Galubiński (trąbka), Piotr Nobik (puzon), Jacek Kortylewicz (tuba), Krzysztof Kadlec
Dopełnieniem piątkowego wieczoru był przygotowany dla uczestników imprezy poczęstunek w zamkowych wnętrzach, podczas którego oprócz jadła raczono się opowieściami z kniei.
Tekst i zdjęcia Izabela Karczewska
Biedne zwierzątka!!!!!!!
Łee jak można tak zabijać te milusie
ZWIERZĘTA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Żal mi tych biednych zwierzątek
Mo wuja gra na waltorni pozdrawiem do
biedactwa oni są bezmyślni
AHAHAHAHAA... JEDNA OSOBA WSZYSTKIE KOMENTARZE TYPU : \"Biedne zwierzątka\",
\"Żal mi tych biednych zwierzatek\" pisze. BIEDNY TY, ŻAL MI CIĘ !!!