Powrót do nowej wersji serwisu powrót na stronę główną
Jubileuszowe polowanie par force u Józefa Potockiego w Antoninach

autor: Aldona Cholewianka-Kruszyńska
data powstania: 2003-04-01


komentarz do artykułu:



Muzyka myśliwska trompe de chasse znana była
w Polsce już conajmniej przed stu laty


Niewiele jest dostępnych informacji o dziejach trompe de chasse na ziemiach polskich. A te, które się ukazują, nie zawsze niestety odpowiadają prawdzie historycznej. Czytając niektóre wypowiedzi, chociażby na Forum tego serwisu, możnaby sądzić,że instrument ten znany jest w Polsce od zaledwie 10 lat. Otóż nic bardziej mylnego i są na to dowody. Na rogach francuskich grano już conajmniej od połowy XIX wieku. Nie mamy jedynie 100 % pewności czy były to rogi w stroju S czy w stroju D, ale były to na pewno rogi rodem z Francji. Zresztą na obydwu tych rodzajach rogów gra się do dzisiaj. W Polsce przedwojennej możne rody arystokratyczne zapraszały na organizowane przez siebie polowania par force muzyków grających na rogach francuskich aż z Francji. Na tamte czasy był to ogromny wyczyn, chociażby ze względu na niebagatelną odległość dzielącą te dwa kraje. Świadczy to jednak o głęboko uświadomionej potrzebie obecności tych właśnie instrumentów podczas wielkich uroczystości myśliwskich, jak np.jubileuszowe polowanie par force w Antoninach u księcia Józefa Potockiego w roku 1909.

Podążając tropem historii, która jest utrwalona w pisemnych przekazach, chciałbym zaprezentować wszystkim Państwu, zainteresowanym Muzyką Myśliwską, artykuł pani Aldony Cholewianki-Kruszyńskiej, który trafił do mnie dzięki uprzejmości Pani Hanny Łysakowskiej z Muzeum Jeździectwa i Łowiectwa w Warszawskich Łazienkach .Tekst o jubileuszowym polowaniu par force w Antoninach ukazał się w „Wokół Konia” - kwartalnym dodatku „Konia Polskiego”, w numerze 7 (4/2003). Życząc miłej i pouczającej lektury, oddaję głos autorce tekstu.

Darz Bór

Jacek Smoczyński




artykuł:

Jubileuszowe polowanie par force
u Józefa Potockiego w Antoninach



"Wokół Konia" kwartalny dodatek "Konia Polskiego", nr 7 (4/2003)


W Antoninach na Wołyniu istniała do 1919 roku, dzisiaj już legendarna, rezydencja Józefa Potockiego, młodszego syna Marii z Sanguszków i Alfreda Józefa Potockich z Łańcuta. Kresowe Antoniny Józefa Potockiego słynęły ze swojego bogactwa, tradycji hodowli koni, konnych polowań par force oraz wielkiej nowoczesności – określane były jako „kawał zachodu na południe Rusi przeniesiony.”(1) W Antoninach, prowadził Józef Potocki, jako bezpośredni spadkobierca części sławuckiego stada – po swym dziadzie, księciu Romanie Sanguszce „Sybiraku” – hodowlę arabów, z których najsłynniejszym był urodzony tam w 1909 roku Skowronek, po Ibrahimie od Jaskółki. Józef Potocki był także zawołanym i znanym w całej Europie myśliwym. Sławę przyniosły mu polowania w Afryce i Azji. Po każdej swej egzotycznej myśliwskiej wyprawie spisywał wspomnienia, które ukazywały się jako bibliofilskie wydania książkowe. Założył także od podstaw w swoich wołyńskich dobrach aklimatyzacyjny park Pilawin, w którym hodował w naturalnych warunkach liczne gatunki zwierząt sprowadzanych z innych szerokości geograficznych.

Rokrocznie, w październiku odbywał się u Józefa Potockiego sezon polowań jesiennych, na które składały się polowania ze strzelbą, przede wszystkim na bażanty i kaczki oraz polowania par force, głównie na daniele i jelenie. Te ostatnie organizowano tutaj od 1884 roku. Antonińskie parforsy słynęły w całej Europie ze swojej wystawności, rasowości i rozmachu. Prowadzono tu specjalną myśliwską stajnię, hodując konie półkrwi oraz sprowadzając huntery z Irlandii. Trzymano sfory myśliwskich psów, jelenie do parforsów sprowadzono ze Spały. „Pamiętam tam – wspomina Maria Małgorzata Franciszkowa Potocka – w angielskim guście polowania na pysznych anglo-arabach z beaglami, w obowiązkowych czerwonych frakach. Les cors de chesse, dojeżdżacze francuscy, wykwint we wszystkim.”(2)

W roku 1909 zorganizowano w Antoninach jubileuszowy sezon polowań – w tym roku przypadało bowiem dwudziestopięciolecie polowań par force. Wojciech Kossak – częsty bywalec antonińskich parforsów – namalował akwarelowe zaproszenia ze sceną wyjazdu na polowanie. Specjalnie na to jubileuszowe polowanie skomponowano również „jubileuszową fanfarę”. Ona także otrzymała tę samą co zaproszenie malarską winietkę, która wyszła spod pędzla Kossaka. Przedstawia ona scenę wyjazdu spod antonińskiego pałacu jeźdźców i pikierów wraz ze sforą. Ponad tą sceną Kossak umieścił banderolę z napisem „1884 / EQUIPAGE D´ANTONINY / 1909”, zaś powyżej niej liczbę „XXV”. Zaprojektowano również (być może także Kossak) „jubileuszowe” guziki przy antonińskich liberiach i spinki do krawatów, które ozdobione były emblematem z toczkiem, rogiem myśliwskim, skrzyżowanymi dwoma harapami i znaną już banderolą z napisem „EQUIPAGE D´ANTONINY” i liczbą „XXV”.(3)




Fot. 1: W. Kossak, Zaproszenie na polowanie jubileuszowe




Fot. 2: W. Kossak. Jubileuszowa fanfara antonińska




Fot. 3: W. Kossak, Wyjazd na polowanie w Antoninach




Fot. 4: Faksymile podpisów i dedykacja ofiarodawców obrazu z plakiety dedykacyjnej umieszczonej na ramie obrazu




Fot. 5: Guziki i spinki do krawatów z polowania jubileuszowego


Plan polowań na jubileuszowy sezon ułożony został przez Józefa Potockiego. Rozpoczynał się 12. października polowaniem konnym, następnego dnia polowano na kaczki, 14. października znowu konno, 15. strzelano do kaczek i słonek, 16. w sobotę zaplanowany był, jak napisał Potocki, „Wielki Dzień Jubileuszowy.” Jubileuszowy sezon kończył się 18. października polowaniem na bażanty.(4)

Najważniejszym dniem był ten „Wielki Dzień Jubileuszowy”. Odbyło się wówczas polowanie par force za specjalnie tresowanym jeleniem. Dzień rozpoczął się mszą w pałacowej kaplicy. Potem nastąpiło wręczenie Józefowi Potockiemu prezentów. Stali uczestnicy polowań – Zdzisław Tarnowski z Dzikowa, jego brat Juliusz Tarnowski z Końskich, Zdzisław Lubomirski z Małejwsi, Tomasz Zamoyski z Jabłonia, August Zamoyski z Różanki, Jan Zamoyski z Podzamcza i Stanisław Siemieński z Chorostkowa zamówili odpowiednio wcześniej u Wojciecha Kossaka swój wspólny wraz z Józefem Potockim portret, jako scenę z polowania antonińskiego. Koordynatorem tego przedsięwzięcia był Zdzisław Tarnowski – znany hodowca koni pełnej krwi, doskonały jeździec, zamiłowany myśliwy i przyjaciel Józefa Potockiego.(5) Wojciech Kossak całą scenę podarowania obrazu, opisał w gorącej relacji w liście do żony. „Wczorajszy dzień był dniem mojego triumfu. Podczas mszy w kaplicy ustawiłem obraz w hallu, gdzie inne dary również były złożone. Zdziś [Tarnowski – A. Ch-K] i reszta „starych” stanęli w czerwonych surdutach już gotowi do polowania i wobec zgromadzonych gości Zdziś piękną mowę wypowiedział, makata okrywająca obraz spadła i akt ofiarowania nastąpił. Sukces ogromny, rzeczywisty, niekłamany a moi mandatariusze ze mnie uszczęśliwieni.”(6) Podarowany obraz ukazywał Józefa Potockiego jako mastra i pozostałych siedmiu jeźdźców oraz sforę z huntsmanem i whipem. Tłem obrazu była słynna Dębina antonińska (7), skąd rozpoczynano polowania. Innym prezentem, który otrzymał w tym dniu Józef Potocki od stałych i starych uczestników polowań, była rzeźba odlana w srebrze, przedstawiająca konny portret Józefa Potockiego w stroju mastra. Rzeźba autorstwa Biernackiego odlana była w firmie „Braci Łopieńskich”.(8) Nie wiemy jakie były te „inne dary”, o których, w liście do żony, wspomina Kossak.

Do śniadania w jadalni antonińskiej, podczas którego wygłoszono toasty, zasiadło kilkadziesiąt osób. Mowy wygłosili Zdzisław Zamoyski, Aleksander Wielopolski i Józef Potocki. Po śniadaniu ustawiono się do wspólnej fotografii. Było tradycją, że w Antoninach przed polowaniami fotografowano się przed głównym wejściem do pałacu, które ozdabiały ustawione po bokach naturalnej wielkości rzeźby huntsmanów z gończymi. Po odegraniu jubileuszowej fanfary wyruszono na polowanie.

Początkowo planował Józef Potocki, że w „Wielki Dzień Jubileuszowy” odbędzie się Jagdritt. – Cross-country na dystansie ok. 6-7 kilometrów, z naturalnymi przeszkodami, prowadzony przez Józefa Potockiego jako mastra. Jednak, jak napisał do przyjaciela i najwierniejszego bywalca konnych polowań w Antoninach, hrabiego Zdzisława Tarnowskiego, z powodu „przeciążenia mej stajni myśliwskiej częstymi polowaniami i trudnością rozdziału koni względem wagi [...] między tak różnorodnych jeźdźców, od projektu oficjalnego Jagdrittu odstąpiłem”. W zamian za to Józef Potocki zaplanował „konne polowanie na jelenia dziesiątaka, specjalnie tresowanego”(9)

Na to polowanie, wbrew regułom, lecz – co podkreślał – świadomie, Józef, jako master, do czerwonego jeździeckiego fraka, jakich w Antoninach używano, założył nie cylinder, a toczek.(10)

Wojciech Kossak pozostawił także relację z samego polowania. „Polowanie było straszne, jak żyję nic podobnego nie przeżyłem. O pierwszej siedliśmy na konie, t r z y g o d z i n y! galopowaliśmy za tym wściekłym jeleniem, przeszkody straszne [...] Dachowski(11) się zwalił les quatre fers en l´air, zgniotło mu trąbę, cylinder .[...] jeden z najlepszych importowanych [koni – A. Ch-K] padł na ściernisku porażony atakiem serca. [...] Trzy konie reprezentujące 10.000 złr [reńskich – A. Ch-K] padły, bo mój biedactwo już zdaje się w agonii. [...] Pan Józef ani wspomina o tym, très chic, il faut rendre cette justice. [...] Wróciliśmy późną nocą w przymrozek, na koniach ciężko chorych a dwóch piechotą. Dopiero na parę wiorst od Antonin (polowanie odleciało 30 wiorst [ok. 30 km – A. Ch.-K] od Antonin) zaświeciły les phares automobilów trzech, naładowanych stajennymi chłopcami i futrami. Chłopcy na nasze konie skoczyli, a my [...] do futer i automobili [...]. Dachowski, Lubomirski [...] i Giżycki(12) pognali dalej (ale mieli konie inne do zmiany, wrócili późno w nocy) i tak jelenia nie dostali.”(13) Dwa pozostałe konne polowania w jubileuszowym sezonie (12. i 14. października) odbyto z harriersami na zające i z beaglami na dziki.(14)

Piękny obraz Kossaka, który otrzymał Józef Potocki, powieszono w Antoninach w holu, gdzie wisiało olbrzymie płótno zamówione przez hrabiego u Brandta „Rewera pod Cudnowem”(15), jego akwarelowy portret pędzla Fałata oraz myśliwskie, głównie egzotyczne trofea. Rzeźba portretowa – niedużych rozmiarów – stanęła w Siodlarni Galowej w Stajniach, na etażerce, blisko kominka. Poza tym podarowanym obrazem, jubileuszowe polowanie stanowiło także tło kolejnych dwóch płócien, jakie wyszły spod pędzla Kossaka w tym samym 1909 roku. Były to: konny portret żony hrabiego, Heleny z Radziwiłłów Potockiej – umieszczony w Szorowni nad kominkiem oraz konny portret jednego ze stałych uczestników polowań par force w Antoninach – Tadeusza Dachowskiego, który został sportretowany na klaczy Mira.

Kiedy podczas śniadania w dniu jubileuszowego polowania wygłaszał toast Zdzisław Tarnowski, życzył gospodarzowi, by ofiarowany mu obraz Kossaka „na zawsze jako pamiątka, pozostał w pałacu w Antoninach, Antoninach położonych na tych kresach, których ziemie przed wielu laty, przodkowie [...] zlewali krwią własną.”(16) Niestety życzenie to nie miało się spełnić. Na mocy Traktatu Ryskiego ta cześć Wołynia pozostała poza Polską. Pałac antoniński spalono w 1919 roku. W 1920 roku starszemu synowi Józefa, Romanowi udało się wywieźć do Warszawy ruchomości, bibliotekę i archiwum. Obraz Kossaka trafił do majątku Romana Derażne nad Horyniem. Tam też przechowywano czerwony frak Romana Potockiego z jubileuszowego polowania.(17) Nieznane są wojenne losy obrazu Kossaka – rodzina Potockich została wysiedlona z domu już w początkach września. Po II wojnie odnalazł się w Krakowie i odkupiony znalazł się ponownie w rękach Rodziny. Nie wiemy, co stało się ze srebrną statuetką – portretem konnym hrabiego ani też portretem hrabiny pędzla Kossaka. Portret Tadeusza Dachowskiego znajduje się dzisiaj w Łucku na Ukrainie, w tamtejszym muzeum.

Za przekazane uwagi serdecznie dziękuję Panu Romanowi Potockiemu.


tekst: Aldona Cholewianka-Kruszyńska



Ilustracje:
1. W. Kossak, Zaproszenie na polowanie jubileuszowe, repr. K. Olszański, Wojciech Kossak,
2. W. Kossak. Jubileuszowa fanfara antonińska, repr. z K. Laskowski, Antoniny, Wieś Ilustrowana 1911, nr 11
3. W. Kossak, Wyjazd na polowanie w Antoninach, 1909. Heliograwiura ze zbiorów Muzeum-Zamku w Łańcucie
4. Faksymile podpisów i dedykacja ofiarodawców obrazu z plakiety dedykacyjnej umieszczonej na ramie obrazu. Heliograwiura ze zbiorów Muzeum-Zamku w Łańcucie
5. Guziki i spinki do krawatów z polowania jubileuszowego. Wł. Maria Rey


Przypisy:
(1) K. Laskowski, Antoniny, „Wieś Ilustrowana” 1911, nr 11 (w całości poświęcony Antoninom) ,s.7
(2) M. M. z Radziwiłłów Franciszkowa Potocka, Z moich wspomnień. Pamiętnik, Londyn 1983, s.90
(3) Kilka tych przedmiotów znajduje się w rękach wnuczki, Józefa Potockiego P. Marii Rey
(4) Archiwum Państwowe w Krakowie, Adz.T., 1133
(5) A. Cholewianka-Kruszyńska, Zdzisław Tarnowski z Dzikowa i wyjazd na polowanie w Antoninach, „Gazeta Antykwaryczna”, 2001, nr 11
(6) W. Kossak, Listy do żony i przyjaciół, 1985, T II, s.42
(7) Wiadomość od P. Romana Potockiego
(8) A. Śliwiński, Dwudziesto-pięcio letni jubileusz polowań konnych w Antoninach, „Łowiec”, 1909, nr 23
(9) Archiwum Państwowe w Krakowie, Adz.T., 1133
(10) Eelking H.M.,Gestiefelt und gespornt, Berlin 1966,s.107
(11) Znany jeździec i częsty bywalec antonińskich polowań. Tadeusz Dachowski , zauroczony Antoninami, nie tylko nauczył się jako dorosły mężczyzna tak dobrze jeździć konno, by móc polować tam par force ale w położonym niedaleko swym majątku Leśkowa od podstaw „toute proportion gardée”, jak zaznaczyła M. Potocka, zaczął także organizować polowania par force. M. M. z Radziwiłłów Franciszkowa Potocka, jw.
(12) Józef Giżycki był właścicielem majątku Nowosielica gdzie hodował konie pełnej krwi. Nowosielicę kupił od niego w 1905 roku Józef Potocki.
(13) Kossak, jw.
(14) Eelking H. M, jw.
(15) określane błędnie jako „Rewera pod Beresteczkiem”
(16) A. Śliwiński, jw.
(17) Wiadomość od P. Romana Potockiego





Wasze komentarze
autor: Darek Filipczak
e-mail: darfil@interia.pl
data: 2005-11-03
Wyczerpujaca lekcja historii!!!
Przeczytałem z wielkim zaciekawieniem,
które przeniosło mnie w dawne czasy tak jak sam byłbym świadkiem tych
wydarzeń. Dziękuję. Darek Filipczak Ps. Wydadaje się jasne, że na
ziemiach polskich TROMPES DE CHASSE ma wiekową tradycję !!!
autor: Renata Nowak
e-mail: renata_nowak@qdnet.pl
data: 2005-11-03
Trompe de chasse jednak jest łącznikiem "między dawnymi a młodymi laty"
(cytując słowa wieszcza).Gra na tym wspaniałym instrumencie ma w naszej
Ojczyźnie ponad stuletnią tradycję.I tę tradycję mamy po prostu
obowiązek pielęgnować i kontynuować.Naszym przodkom nie było za ciężko
to czynić, a było to nieporównywalnie trudniejsze, chociażby
logistycznie.Więc i my doceńmy,że są Artyści gotowi podjąć i
podejmujący tę ciernistą drogę i ten ogromny trud.Schylmy przed nimi
czoła.Per aspera ad astra!Czyli przez trudy do gwiazd!
autor: Renata Nowak+
e-mail: renata_nowak@qdnet.pl
data: 2005-11-07
Przyznaję,że powyższa wypowiedź jest być może zbyt skrótowa.Dla
przypomnienia, chodzi o wątek, którego byłam inicjatorką pt. "Trompe de
chasse, rola forum i apel do KSM PZŁ".To tam właśnie powiedziałam,że
trompe de chasse jest łącznikiem 'miedzy dawnymi i młodymi laty', co był
uprzejmy zakwestionować Kolega Krzysztof Kadlec (28.09.2005, przypisując
zasługę wprowadzenia tego instrumentu do naszej kultury Kolegom Henrykowi
Mące i Wojciechowi Bławatowi i miało to mieć miejsce raptem 10 lat temu.
Zaprezentowany dzięki Koledze Jackowi Smoczyńskiemu, kierownikowi Zespołu
Par Force, powyższy tekst dowodzi, powołując się na wiarygodne źródła
historyczne, conajmniej wiekową historię trompe de chasse na ziemiach
polskich.Conajmniej.Koledzy Mąka i Bławat ponieśli zasługi w reintrodukcji
tej wspaniałej tradycji.Są kontynuatorami a nie pionierami, co wcale nie
powinno umniejszać ich zasług. Wręcz przeciwnie.Wspaniale,że przypomnieli
i przyczynili się do rezurekcji trompe de chasse w Polsce. Oczywiście
należy dodać,że jak dotąd, dostęp do informacji o tym instrumencie
myśliwskim w Polsce i na ziemiach polskich nie był łatwy, ani powszechny i
stąd poniekąd usprawiedliwiona była opinia Kolegi Krzysztofa Kadleca
kwestionująca mój pogląd. Do dzisiaj borykamy się z wieloma białymi
plamami, które stopniowo będą usuwane przez takich właśnie pasjonatów
jak Pani Aldona Cholewianka –Kruszyńska.Autorka powyższego artykułu
dzięki swoim poszukiwaniom i pasji badawczej rzuciła nieocenione światło
na dzieje trompe de chasse w naszej Ojczyźnie. Opisała niezwykle barwnie i z
dbałością o najdrobniejsze szczegóły świat,którego już nie ma,a który
tak pięknie łączył w sobie zamiłowanie do łowów z zamiłowaniem do
muzyki myśliwskiej, będącej integralnym elementem kultury
łowieckiej. Pielęgnacja tradycji to wielka sprawa.Świadomość ponad
wiekowej historii stawia w diametralnie innym świetle nasze współczesne
podejście do roli,jaką pełni w polskiej muzyce myśliwskiej właśnie róg
francuski.Wiąże on symbolicznie muzykę myśliwską Polski współczesnej z
MM przedwojenną i dawniejszą. I świadomość tej więzi powinna nami
kierować. Renata Nowak
autor: J.Stróżewski
e-mail: js@orffa.pl
data: 2006-03-02
Interesowałaby mnie bardzo informacja, czy wspomniana w przypisach
(12)miejscowość Nowosielica znajduje się obecnie na Ukrainie (powiat
Śniatyń) na pograniczu Pokucia i Huculszczyzny (okolice Rożnowa i Kosowa
(Kossowa) huculskiego ? Z poważaniem Jacek Stróżewski
autor: A.Kruszyńska
e-mail: powozownia@zamek.- lancut.pl
data: 2006-03-20
Nowisielica położona nad Ikwą leży w d. woj.podolskim,w d. pow.
starokonstantynowskim, kilkadziesiąt kilometrów na południe od Antonin,
oczywiscie na terenie Ukrainy. Obszernie i pięknie pisze o niej
Z.Kossak-Szczucka w "Pożodze".Serdecznie
pozdrawiam A.Cholewianka-Kruszyńska
autor: Jan Jerzy Jóźwiak
e-mail: janjerzy2@op.pl
data: 2006-04-07
Wspaniałe Kresy i dawne, dobre czasy! Chciałoby się zapytać: I komu to
przeszkadzało? Wydaje mi się, że p. Jackowi Smoczyńskiemu przytrafiło
się jednak małe faux-pas: Józef Potocki był wnukiem księcia Sanguszki,
ale po kądzieli i tytuł książęcy go ominął. Zresztą wszyscy Potoccy
byli hrabiami, co naocznie widać na zaproszeniu W. Kossaka. Darz bór! Jan
Jerzy Jóźwiak
autor: Vitaliy
e-mail: baskovitaliy@yahoo.com
data: 2007-01-12
Mieszkałem w Krasiłowie nie daleko od Antonin.
Czy może kto powie gdzie
mozna więcej się dowiedzić o Antoninach i Krasiłowie
Tu możesz dodać swój komentarz:


Autor:
e-mail:
Ochrona antyspamowa.
Wypełnienie poniższego pola jest konieczne, aby komentarz znalazł się w bazie

Wpisz słownie liczbę 5:
Czas wykonania: 0.016 sekund