Tłumaczenie artykułu z białoruskiego czasopisma „Ohota na biełojrusi” (tłum: Polowanie na Białorusi) Nr.5/2011
Autorka artykułu: Galina Medwedko.
Jest na Białorusi zadziwiający człowiek, zajmujący się unikatową twórczością – MUZYKĄ MYŚLIWSKICH ROGÓW (od słowa „róg”, „myśliwski róg”), którą wykorzystywano na polowaniach od niepamiętnych czasów. Myśliwi i wojowie trąbili w rogi , obwieszczając na wiele kilometrów o wszelkich wydarzeniach. W czasach współczesnych ten unikalny rodzaj przekazu informacji praktycznie zanikł i gdyby nie ten oddany jednocześnie muzyce i myślistwu entuzjasta z białoruskiej „kniei” – to na Białorusi przepadłby on zupełnie. Ten „stróż”, muzyk i pieśniarz nazywa się Mikołaj Aleksandrowicz Szewczuk. Bez zbytniej skromności, ten człowiek - to duma i majątek Białorusi na niwie odrodzenia i zachowania muzycznej kultury.
MIKOŁAJ ALEKSANDROWICZ, LUB MIKOŁAJ BEKAS, albo po prostu „dziadek Bekas” (dziadkiem Bekasem Mikołaj nazywa sam siebie) jest powszechnie znany wszystkim myśliwym Białorusi. Jako nauczyciel muzyki i zajadły gończarz, Mikołaj szczęśliwie połączył swoje pasje i utworzył w 2001 roku w mieście Drohiczynie z tamtejszych chłopaków zespół myśliwskiej (rogowej) muzyki „Bekasiki”. Chłopcy z zadowoleniem dęli w pionierskie rogi, potem „Bekasiki” podrosły i przekształciły się „Bekaski”, a jeszcze po paru latach dorośli do młodych „Bekasów”. Tak więc wychował Mikołaj z chłopców z Drohiczyna 3 zmiany swojego unikatowego zespołu. Uczy on ich nie tylko muzyki, ale i prowadzi na wyprawy, bierze na polowania. Z chłopaków - muzykantów sukcesywnie wyrastają młodzi myśliwi, znający przepisy i wymogi lasu oraz łowiectwa a także szanujący „dziadkowe” tradycje. Dzięki swojemu nauczycielowi chłopcy z prowincjonalnego miasteczka objeździli całą Białoruś i przebywali za granicą.
Za rozwijanie muzyki narodowej w 2007 roku w nominacji „Muzyka” autorski program Mikołaja Aleksandrowicza Szewczuka uznano za jeden z lepszych w republice.
W 2009 r. MIKOŁAJ ALEKSANDROWICZ OBCHODZIŁ JUBILEUSZ - 60 LAT! Obecnie walczy on z niespodziewanym ciężkim cierpieniem, które przykuło aktywnego mężczyznę do szpitalnego łóżka i inwalidzkiego wózka. Ale ten silny człowiek i w takiej trudnej sytuacji pisze opowiadania, tworzy muzykę, przy najmniejszej poprawie samopoczucia wyjeżdża na łono przyrody. Wypada mieć nadzieję, że dziadek Bekas poradzi sobie z tymi przeciwnościami losu.
Bez jego oryginalnego, jedynego w swoim rodzaju zespołu „BEKAS” nie odbyło się żadne większe myśliwskie przedsięwzięcie. Znają go i za granicą, gdzie zespół z godnością reprezentował kraj na festiwalach myśliwskiej muzyki. Tylko w Polsce „BEKAS” przebywał ponad 25 razy!
CAŁY MYŚLIWSKI ŚWIAT POZNAŁ ZESPÓŁ „BEKAS” dzięki szczęśliwemu przypadkowi. Około 10 lat temu na narodowym święcie myślistwa i rybołówstwa w Raubiczach, gdzie „BEKAS” brał udział w konkursie sygnałów myśliwskich, z Mikołajem i jego chłopakami zapoznał się twórca polskiego zespołu „JENOT” Piotr Grzywacz. Ten człowiek otworzył dla Mikołaja i jego zespołu drzwi do Europy, stał się też prawdziwym przyjacielem i towarzyszem. Piotr Grzywacz od razu zaprosił „BEKASA” do siebie do polskiego miasta Tuchola na XVII Międzynarodowy Festiwal Muzyki Myśliwskiej. Mikołaj wtedy wskazał na swoją starą marynarska trąbkę i trąbki pionierskie jego uczniów i powiedział: „Jak my będziemy tam grać na tym?” Polak zaśmiał się: „To nic! Wszystko będzie dobrze! Pomożemy!” I pomogli!
Półtora miesiąca później Mikołaj i jego zespół starym samochodem, pokonując 700 kilometrów, przybył do Tucholi, niedaleko Gdańska. Tuchola okazała się takim miastem jak rodzimy Drohiczyn co do znaczenia i wielkości. Białorusinów przyjęto tu bardzo życzliwie, zapewniając bezpłatne wyżywienie i pobyt. Mikołaj i jego uczniowie zapoznali się z kolegami z Czech, Niemiec, Holandii, Polski. Gościnny Piotr Grzywacz szybko znalazł sponsorów dla biednego białoruskiego zespołu w postaci zespołu z Niemiec; zorganizował wycieczkę do krzyżackiej stolicy – zamku Malbork, położonego niedaleko od Morza Bałtyckiego.
Prowincjonalni Białorusini wyjechali z tego święta - festiwalu z ogromną ilością przyjemnych wrażeń i z prawdziwym firmowym rożkiem, otrzymanym jako nagrodę (widocznie, w sympatii). Rok później Niemcy - sponsorzy przywieźli białoruskiemu zespołowi w prezencie aż 4 rożki! „BEKAS” zaczął brzmieć lepiej we wszystkich aspektach... Już go poznawano i uznawano.
W SKŁADZIE BIAŁORUSKIEJ DELEGACJI razem z przedstawicielami BOOP (Białoruski Związek Myśliwych i Rybaków), Rezerwatu Berezyńskiego i Białowieży członkowie „BEKASA” przebywali we Francji , w królewskim zamku Szambor, gdzie reprezentowali swój kraj na wystawie „Myślistwo i Przyroda”. To ogromne przedsięwzięcie zebrało wtedy prawie 50 tysięcy widzów.
W 2009 r. W TUCHOLI ZNÓW ODBYŁ SIĘ FESTIWAL MUZYKI MYŚLIWSKIEJ, 25-y, JUBILEUSZOWY! Oczywiście, że Mikołaj i jego muzycy tutaj przyjechali. Białoruś zgłoszona została nie tylko do konkursu muzyki myśliwskiej , ale i wykonania myśliwskiej pieśni. Małżonka Mikołaja, Alewtina na ten festiwal napisała wiesze, dobrała muzykę i wykonała 3 utwory.
W TYM TEŻ ROKU MIKOŁAJ, JEGO ŻONA i CHŁOPCY UCZESTNICZYLI i zajęli II miejsce w znanym festiwalu myśliwych na polskim Podkarpaciu – w Leżajsku. Tam było ponad 70 uczestników. W pierwszym dniu zorganizowano polowanie z naganką, w drugim współzawodniczyli sygnaliści. „BEKAS” swoją grą i śpiewem Alewtiny spodobał się słuchaczom i zajął II miejsce. Z inicjatywy Piotra Grzywacza sędziowie i niektórzy uczestnicy nabyli i podarowali naszemu zespołowi róg Par force o wartości 500 euro. Przyjaciel Piotr wręczając ten instrument osobiście Mikołajowi powiedział: „Do pracy z młodzieżą na Białorusi”.
W 2010 r. NA KONKURSIE W POLSKIM MIESCIE BRODNICA swoim śpiewem pokonała słuchaczy i sędziów nowa młoda gwiazdeczka zespołu, niejednokrotna zwyciężczyni rozlicznych konkursów pieśni estradowej i narodowej w republice - Żanna Litwinko.
Niestety, ten konkurs był dla Mikołaja, chyba, ostatnim. Dowiedziawszy się o chorobie jego polski kolega Piotr Grzywacz, zakupił i przesłał drogie lekarstwa, podtrzymywał go też na duchu.
W PRAWDZIWOŚCI PRZYSŁOWIA „NIE MIEJ 100 RUBLI, A MIEJ 100 PRZYJACIÓŁ” Mikołaj Aleksandrowicz przekonał się na własnym nieszczęściu. Tak więc, w styczniu 2011 roku praktycznie w pełnym składzie przyjechali odwiedzić go i pocieszyć przyjaciele - grupa inicjatywna zwolenników odrodzenia białoruskich gończych: Władimir Łazarenko (Mołodeczno), Igor Szczerbakow i Witalij Pozdniakow (Mińsk), Andrej Jermolczik (Uzda).
Już następnego dnia wraz z Andrejem Jermolczikiem leżący muzyk pracował nad materiałem z dziedziny myśliwskiej muzyki na rogi, polowań z gończymi – tworząc i systematyzując książkę „Muzyka białoruskiego lasu”.
Praca, energia i optymizm Mikołaja dają rezultaty. Jego muzyką i myśliwskimi rogami już zainteresowano się w Ministerstwie Gospodarki Leśnej, zakupując po 2 rogi na każdą obłaść (odp. województwa) Białorusi. Dziad Bekas deleguje swojego ucznia do nauczania białoruskich leśniczych umiejętności gry sygnałów na tych rogach.
Wspierają również Mikołaja materialnie i psychicznie drohiczyńscy myśliwi: Władimir Nered, Wiaczasław Maksimczuk, Jakow Guzarewicz, Wiktor Krejdicz i wielu innych.
„Chwała lasom!” (Darz Bór! - w Polsce) - pozdrawiają się przyjaciele - myśliwi. „Chwała lasom!”, że taką interesującą, twórczą, nieposkromioną naturę ma Mikołaj Aleksandrowicz Szewczuk.
Wszyscy jego zwolennicy i koledzy wierzą, że usłyszą jeszcze na wystawach i konkursach zadziwiającą muzykę na rogu Par force w wykonaniu piewcy białoruskiego lasu!
ZDROWIA, SIŁ I WIELU JESZCZE LAT, DZIADKU BEKAS!
Tłumaczenie: Alicja Jaruszewska
Oby takich Kolegów więcej.Życzymy powrotu do zdrowia-Darz Bór. Mariusz i
Elżbieta.