Gazeta Szamotulska, nr 42 (614) 2008 r.
Wyjątkowy Salon Hubertowski już za nami
Salon Hubertowski od sześciu lat jest jednym z najatrakcyjniejszych dla mieszkańców powiatu szamotulskiego wydarzeniem w kalendarzu Muzeum Zamek Górków. Tegoroczna edycja cieszyła się jednak wyjątkowym zainteresowaniem. Pomysł włączenia do programu Salonu prapremiery najstarszej polskiej opery „Heca, albo polowanie na zająca” okazał się strzałem w dziesiątkę. Reakcja publiczności była wręcz owacyjna, artyści zostali w ten sposób „zmuszeni” do bisowania.
W piątkowy wieczór po raz szósty w Muzeum Zamek Górków otwarto Salon Hubertowski. Goście Salonu zostali zaproszeni najpierw do Spichlerza.
Nie tylko opera
- W tym roku zaprezentowaliśmy mniej trofeów myśliwskich, było to podyktowane zarówno rozbudowanym programem Salonu, czyli pojawieniem się premiery opery, jak i prezentacją fotografii Antoniego Kasprzaka i bogatej kolekcji przyborów, akcesoriów i pamiątek łowieckich ze zbiorów Gustawa Ćwikły, myśliwego z dolnośląskiego – powiedział nam Michał Kruszona, dyrektor Muzeum Zamek Górków. Pomimo, że trofeów było wyraźnie mniej niż w ubiegłym roku, to zaprezentowana kolekcja zwierząt z północnej półkuli wywoływała wrażenie. Po raz kolejny wzbogacił ją swymi trofeami Adam Smorawiński, znany powszechnie poznański myśliwy oraz Hubert Banaś z Wąsoszek.
Antoni Kasprzak, którego fotografie zawisły nad głowami gości, to laureat Grand Prix Wielkiego Konkursu Fotograficznego National Geographic. Nagrodę tą otrzymał za fotografię bielika w śnieżycy. W ekspozycji przyborów i akcesoriów łowieckich znalazły się między innymi laski, medale, akcesoria związane z bronią, prochem i inne. W trakcie otwarcia w Spichlerzu zaprezentował się także zespół sygnalistów myśliwskich „Bażant” rodziny Wylegałów z Chrzypska Wielkiego.
- Ideą przyświecającą twórcom Salonu Hubertowskiego jest pokazanie kulturotwórczej funkcji łowiectwa. Mam nadzieję, że tego typu przedsięwzięcia choć trochę zmienią stereotypowy obraz myśliwego, kojarzącego się zazwyczaj ze strzelaniem i zabijaniem – mówi Marek Libera, jeden z organizatorów Salonu.
„Heca…” przyjęta owacyjnie
Po przywitaniu gości w Spichlerzu i krótkim wystąpieniu szamotulskiego myśliwego Michała Idczaka, zdecydowana większość publiczności udała się do Zamku, gdzie przygotowano premierową inscenizację opery „Heca, albo polowanie na zająca”.
Od lewej: Anna Naganowska, Piotr Kociniewski, Łukasz Wilda i Maciej Kościelski
Zainteresowanie spektaklem przerosło oczekiwania organizatorów. Została ona przygotowana przez poznańskich artystów związanych na co dzień z różnymi instytucjami. Po niespełna czterdziestominutowej prezentacji sala wybuchła gromkimi oklaskami, artyści szybko wrócili więc na scenę, by jeszcze przez chwilę delektować publiczność swoim kunsztem.
Anna Naganowska i Łukasz Wilda
To wydarzenie bez precedensu
Poza walorami artystycznymi przedsięwzięcia, jakim była premiera „Hecy…”, piątkowa prezentacja najprawdopodobniej zyska rangę wydarzenia symbolicznego. Profesor Jerzy Gołos z warszawskiej Akademii Muzycznej dowiódł w swych badaniach, że „Heca…” jest pierwszą polską operą, powstałą na długo przed „Nędzą uszczęśliwioną” z librettem Wojciecha Bogusławskiego. Oryginalny rękopis został odkryty na nowo w połowie lat dziewięćdziesiątych w poznańskiej Bibliotece Uniwersyteckiej. Wówczas to Andrzej Jazdon, kierownik oddziału zbiorów specjalnych uniwersyteckiej biblioteki zaprosił prof. Gołosa do badań nad manuskryptem, który pierwotnie został zakwalifikowany jako kantata.
Łukasz Wilda i Anna Naganowska
„Heca...” jest komiczną opowieścią o polowaniu na zająca, który był tradycyjnym daniem podawanym na Boże Narodzenie. Jedna ze scen poświęcona została przyrządzaniu tego specjału z dodatkiem „imbieru, kaparów, oliwków”. Pojawia się także opis przygotowań do łowów i obfitej uczty, która kończy się leczeniem trawiennych przypadłości. Utwór z przełomu XVII i XVIII wieku ukazuje więc obyczajowość polską tego okresu. W wartkiej akcji z zabawnymi dialogami, pojawiają się rytmy oberka „gonionego”, a cała muzyka ma proste i łatwe brzmienie. Profesor Gołos uzupełnił historię anonimowego autora, wymyślając do niej finał.
Twórcy inscenizacji „Hecy…” nie ukrywają, że zamierzają prezentować spektakl w całym kraju. - Szamotuły wybraliśmy jako pierwsze miejsce do wystawienia tego dzieła. Zobaczymy jaki będzie odzew, chcemy ruszyć w trasę. Sądzę, że grono odbiorców opery nie będzie wąskie. Zamierzamy dotrzeć z wiedzą na jej temat również do dzieci i młodzieży, w ramach działalności edukacyjnej – mówił we wrześniu o projekcie na łamach Gazety Szamotulskiej Radosław Jastak, kierownik muzyczny przedsięwzięcia.
Filip Bocek, Janusz Zawadzki i Kacper Bocek
Wszystko wskazuje więc na to, że piątkowe wydarzenie sprawi, że Szamotuły będą wymieniane w annałach jako miejsce prapremiery najstarszej polskiej opery.
Współorganizatorami tegorocznego Salonu Hubertowskiego były: Miasto i Gmina Szamotuły, Biblioteka Uniwersytecka w Poznaniu, Powiat Szamotulski, Polski Związek Łowiecki – Zarząd Okręgu w Poznaniu, Nadleśnictwo Wronki, Koła Łowieckie „Drop” w Obrzycku, „Daniel” w Szamotułach i „Darz Bór” w Otorowie oraz Rusznikarnia Szymkowiak w Poznaniu. Gazeta Szamotulska, Radio Merkury oraz TVP 3 były patronami medialnymi wydarzenia.
W scenie finałowej od lewej: Łukasz Wilda, Anna Naganowska i Maciej Kościelski
Prapremiera – Szamotuły, Muzeum - Zamek Górków, Sala Wacławowska,
piątek, 17 października 2008 r. godz. 18.00.
Reżyseria
Paweł Hadyński
Scenografia
Anna Słonka-Moskwa
Kierownictwo muzyczne
Radosław Jastak
Prelekcja
Andrzej Jazdon
Pan Łowczy Łukasz Wilda
Dworzanie Anna Naganowska, Piotr Kociniewski, Piotr Należyty i Maciej Kościelski
Kucharz i Mosiek Janusz Zawadzki
Psiarczykowie Filip Bocek i Kacper Bocek
klawesyn Edyta Kindel
skrzypce I Michał Grześkowiak
skrzypce II Robert Friebe
wiolonczela Bartłomiej Kokosza
klarnet Piotr Orliński
róg par force i róg bawoli Krzysztof Kadlec
kniazienie zająca Michał Idczak
Autor plakatu
Anna Słonka-Moskwa
Cóż, można powiedzieć, że to sensacja na miarę światową. Siłami
własnymi, a przede wszystkim pomysłem sprzed pół roku dopracowanym przez
Radka Jastaka, wzmocnionym przez Krzyszkę Kadleca, a wspomożonym działaniem
Kwartetu Poznańskiego, doszło do wystawienia tego dzieła. Trud opłacił
się - sądząc po owacyjnym przyjęciu przez publiczność, która z
początku nieco chłodna i wystraszona ciemnościami, później frenetycznie
przyjęła produkcję artystów. Włączona do ostatniego widza kamera
utrwaliła rozmowy świadczące o tym, że przedstawienie zrobiło na widzach
bardzo sympatyczne (przynajmniej!) wrażenie. Autorzy artykułu w Gazecie
Szamotulskiej zapomnieli jednak o podstawowym obowiązku reportera, jakim jest
podanie obsady, która nie była w stylu amerykańskim, czyli lista płac,
lubo jeszcze inaczej: \"za udział wzięli\". Toż zaledwie paru nazwisk żal
było umieścić w Gazecie? A gdzie kierownictwo muzyczne, gdzie znakomita
obsada miniorkiestry? A reżyser - Paweł Hadyński, a świetna scenografia
Anny Słonki-Moskwy nie zasługują na maleńką choćby wzmiankę? Przy
jednym (!) zdjęciu umieszczono nazwiska dwojga wykonawców, a później to
już zadziałała cenzura, albo korektor - ale chyba na zasadzie \"auto\".
Dziękuję zatem temu komuś, kto zadbał choćby o podanie obsady na Waszej,
Kochani, stronie. Myślę, że to powinno udobruchać wykonawców. Cóż
można jeszcze, oprócz zgryzoty wątrobowej, zamieścić w komentarzu? Chyba
wreszcie pochwałę dla twórców całego tego projektu, który wspaniale
\"wstrzelił\" się w ideę Salonów Hubertowskich. Wypada nam już tylko
czekać, aż \"Heca\" będzie upowszechniona szerszej opinii publicznej, bo to
wszak pierwsze polskie dzieło na miarę opery buffo i choć słusznie
prapremiera po stuleciach miała miejsce w Szamotułach, to jednak miejsce tej
produkcji jest nie tylko w Wielkopolsce, a radość z wystawiania jej winna
spotkać wszystkie polskie salony myśliwskie, wnętrza muzealne i inne małe
sceny, a telewizyjna \"Ostoja\" może wreszcie zainteresuje się kulturą
nemrodzką, która summa sumarum może przestanie być kojarzona wyłącznie z
okowitą. Z tego miejsca serdecznie pozdrawiam red. Grzegorz Russaka, który
obiecywać umie znakomicie, natomiast z realizacją zobowiązań jest na
bakier. Zaprotestuje? Niech sobie przypomni, co obiecał Kwartetowi
Poznańskiemu przed laty. Przy świadkach! Kończąc - jeszcze raz dziękuję
(pierwszy raz w Szamotułach) wszystkim autorom i wykonawcom \"Hecy\":
gratuluję i życzę jak największej ilości przedstawień.