Gazeta Szamotulska, nr 35 (607) 2008 r.
Szamotuły mogą zasłynąć niebawem niezwykłym wydarzeniem. Ma nim być premiera najstarszej polskiej opery. Unikatowe dzieło historyczne ma zostać zaprezentowane w Zamku Górków, podczas przewidzianej na drugą połowę października, kolejnej łowieckiej imprezy z cyklu „Salon Hubertowski”.
Jej organizatorzy wraz z Fundacją im. Maksymiliana Myszkowskiego z Poznania postanowili uświetnić myśliwskie przedsięwzięcie, łącząc je z pierwszą sceniczną prezentacją dzieła z przełomu XVII i XVIII wieku, poświęconego tematyce łowieckiej. Impreza zaplanowana na 17 października ma odbyć się pod nazwą „ Salon z dawną operą: Anonim (XVIII w.) Heca albo polowanie na zająca”.
Rewelacyjne odkrycie
Utwór muzyczny o którym mowa, zachował się w postaci oryginalnego rękopisu. Nie jest znany jego autor, ani tytuł. Dzieło przechowywane w zbiorach Biblioteki Uniwersyteckiej w Poznaniu, figurowało w katalogu jako kantata myśliwska. Okazało się jednak, że utwór został niewłaściwie sklasyfikowany.
Rewelacyjnego odkrycia w tej mierze dokonał profesor Jerzy Gołos z warszawskiej Akademii Muzycznej. Dowiódł on, że dawny rękopis to kameralna opera, najstarsza z zachowanych w języku polskim. Wcześniej za takową uznawano „Nędzę uszczęśliwioną” Macieja Kamińskiego do libretta Wojciech Bogusławskiego z lat 70-tych XVIII wieku. Cechy języka literackiego wskazują na to, że cenny utwór pochodzi z rejonu południowo-wschodniej Polski, być może z okolic Krosna. Profesor Gołos zastanawiał się czy rękopis nie powstał w bursach jezuickich, w których bardzo hołubiono muzykę. Jest to jednak mało prawdopodobne, ponieważ w „Hecy” żartuje się ze spraw duchowych i parodiuje księży. Fakt ten podnosi wartość utworu, który należy do nielicznych muzycznych dzieł historycznych o charakterze świeckim, zachowanych do naszych czasów. Zanim anonimowy rękopis trafił do zbiorów poznańskich, należał do wybitnego muzykologa Adolfa Chybińskiego, zmarłego w 1952 roku.
Komiczna opowieść o łowach i uczcie
Opera z poznańskiej biblioteki to komiczna opowieść o polowaniu na zająca, który był tradycyjnym daniem podawanym na Boże Narodzenie. Jedna ze scen zawartych w nutowym rękopisie poświęcona jest przyrządzaniu tego specjału z dodatkiem „imbieru, kaparów, oliwków”. Pojawia się także opis przygotowań do łowów i obfitej uczty, która kończy się leczeniem trawiennych przypadłości. Utwór z przełomu XVII i XVIII wieku ukazuje więc obyczajowość polską tego okresu. W wartkiej akcji z zabawnymi dialogami, pojawiają się rytmy oberka „gonionego”, a cała muzyka ma proste i łatwe brzmienie. Profesor Gołos uzupełnił historię anonimowego autora, wymyślając do niej finał. Przygotował również partyturę do scenicznego wykonania.
„Potrzeba nam porywających pomysłów”
Inicjatorem wystawienia w Szamotułach najstarszej polskiej opery jest Radosław Jastak, członek poznańskiego zespołu wokalnego „Kwartet Poznański”, nawiązującego swym repertuarem do tradycji łowieckich. Reprezentuje on Fundację im. M. Myszkowskiego, która w ramach promocji kultury i sztuki podjęła się realizacji zadania związanego ze scenicznym wykonaniem bezcennej, historycznej opery. – Do scenicznych przygotowań odkrytej sztuki zainspirował mnie Andrzej Jazdon kierownik Oddziału Zbiorów Specjalnych Biblioteki Uniweryteckiej w Poznaniu – wyznaje Jastak.
R. Jastak pełni rolę kierownika muzycznego przygotowywanego przedsięwzięcia.
Siedząca obok Anna Słonka-Moskwa tworzyć będzie scenografię do opery myśliwskiej.
Współtwórcy szamotulskich „Salonów Hubertowskich” - należący do braci łowieckiej wybitny znawca i wykonawca muzyki myśliwskiej Krzysztof Kadlec i redaktor naczelny naszej Gazety Marek Libera - wraz z przedstawicielem Fundacji im. M. Myszkowskiego zwrócili się do burmistrza Szamotuł Jacka Grabowskiego, z prośbą o wsparcie ich inicjatywy.
- To coś bardzo ciekawego dla Szamotuł. Nasze miasto wciąż poszukuje porywających pomysłów, które ożywiłyby jego wizerunek – komentował przedstawiony mu zamysł burmistrz.
- Szamotuły wybraliśmy jako pierwsze miejsce do wystawienia tego dzieła. Zobaczymy jaki będzie odzew, chcemy ruszyć w trasę. Sądzę, że grono odbiorców opery nie będzie wąskie. Zamierzamy dotrzeć z wiedzą na jej temat również do dzieci i młodzieży, w ramach działalności edukacyjnej – mówił o projekcie R. Jastak.
Wybitny znawca w dziedzinie muzyki łowieckiej K. Kadlec (od lewej) i redaktor naczelny naszej Gazety M. Libera to współorganizatorzy „Salonów Hubertowskich”, poszukujący nieustannie nowych inspiracji.
Stworzona zgodnie z tradycjami barokowymi partytura, uznana za niezwykłe dzieło sztuki muzycznej ma charakter jedynie szkicu, który trzeba wypełnić instrumentami. Jednoaktowa opera w trzech odsłonach z udziałem ośmiu solistów, ma zostać wystawiona z wykorzystaniem m. in.: skrzypiec, wiolonczeli, klarnetu, waltorni, klawesynu i rogu myśliwskiego.
Całkowity koszt premierowego przedstawienia przewidziany jest na 67 500 zł. Na razie udało się pozyskać niewielką część tej kwoty od Nadleśnictwa Wronki i Rady Okręgowej Polskiego Związku Łowieckiego w Poznaniu. Burmistrz Grabowski deklaruje przekazanie na rzecz planowanego przedsięwzięcia fundusze rzędu 15 do 20 tys. zł.
- Utwór uznany za najstarszą polską operę to komedia rybałtowska. Jest ona dowodem na to, że pod względem kanonów ówczesnej twórczości, nie odstawaliśmy na przykład od Włochów – stwierdzają zgodnie Jastak i Kadlec.
Pierwsze wykonanie nastąpi w dniu 12 października w Poznaniu, będzie to co
prawda prezentacja koncertowa czyli bez gry scenicznej i scenografii.
Dzieło to w oryginale nie jest operą lecz kantatą, a jego formę
zawdzięczamy prof. Jerzemu Gołoswi, który w sposób twórczy i z wielkim
wyczuciem dramaturgii podzielił zachowane głosy między postacie (które sam
stworzył). Mamy więc do czynienia z dziełem prof. Gołosa stworzonym na
bazie zachowanych, prawdopodobnie fragmentarycznie manuskryptów. Dodam
jeszcze, że dzieło to prawdopodobnie pochodzi jeszcze z II poł. XVII wieku
na co wskazuje jego stylistyka. Prezentacja poznańska będzie utrzymana w
tzw. nurcie wykonawstwa historycznego, dzieło zaprezentuje zespół Accademia
dell\'Arcadia. Szkoda, że nie skoordynowano działań z obu stron, może
powstałoby coś rzeczywiście niezwykłego?
Wiosną 1995 r. na zaproszenie kierownika zbiorów muzycznych Biblioteki UAM w
Poznaniu – Andrzeja Jazdona przyjechał warszawski muzykolog prof. Jerzy
Gołos, aby zapoznać się i ocenić materiały, które zostały zdeponowane w
uniwersyteckich zbiorach po 1945 roku. Pośród nich znalazł się utwór
wokalno - instrumentalny z tekstem polskim anonimowego autora. Nuty te
zostały zapisane w katalogu jako „Kantata myśliwska”. Po bliższej
analizie zabytkowego materiału Profesor wyraził opinię, że materiał
bardziej sprawia wrażenie opery komicznej niż kantaty. Inscenizacyjny
charakter wierszowanego libretta osadzony w wartkiej komicznej akcji sugeruje
nam, że mamy do czynienia z operą buffo (komiczną). Z analizy
muzykologicznej, językowej i paleograficznej wynika, że „Heca” powstała
na przełomie XVII – XVIII wieku i ma cechy wschodnio-małopolskie. Są
pewne przesłanki o wcześniejszym powstaniu tekstu (charakterystyczne cecha
pisowni stosowane w XVI – XVII, które zanikły w pierwszej połowie wieku
XVIII). Przedstawiony opis polowania przypomina popularny w owym czasie
sposób łowów, w których brało udział kilkudziesięciu jeźdźców ze
sforami ogarów lub smyczami chartów nazywanymi polowaniami par force.
Natomiast typ zapisu nutowego wskazuje na początek wieku XVIII.
Charakterystyczna muzyczna imitacja myśliwskiego gonu stanowi bezprecedensowy
element w dawnej muzyce polskiej. Najprawdopodobniej „Heca” jest pierwszą
operą napisaną w języku polskim, powstałą na długo przed „Nędzą
uszczęśliwioną” z muzyką Macieja Kamińskiego do libretta Wojciecha
Bogusławskiego, którego premiera odbyła się 1778 r. w Pałacu
Radziwiłłowskim w Warszawie.
Macieju, toż przecie koordynacja leżała na wyciągnięcie ręki - ino
sięgnąć i porozumieć się. Ponieważ (myślę, że jako nieliczny), byłem
świadkiem obu prezentacji - i w Poznaniu i w Szamotułach, i widziałem
mnóstwo (przy kameralnej obsadzie) tych samych twarzy wśród wykonawców,
ponownie skupiam się i domniemywam, że koordynacja jednak nastąpiła. Teraz
tylko należy zadbać, by dalsze produkcje - być może o zbliżonej do
wspólnej obsadzie - możliwe były do zrealizowania, ale tu obie strony
muszą się porozumieć w sprawach autorskich szeroko pojętych. Broń Boże
zacząć ze sobą podjazdówkę. To taki polski obyczaj, ale zacznijmy
wreszcie tworzyć nowy system porozumień między podziałami. Popatrzmy, jak
wielką potęgą jest współdziałanie pewnego Narodu w produkcji filmowej
prawie całego świata. No, ale Oni byli 40 lat w podróży, którą mogli
ukończyć w tydzień. My lubimy kończyć w jeden dzień porozumienia
wypracowywane latami. Życzę przede wszystkim owocnej współpracy Arcadii i
Kwartetu w realizacji nie tylko \"Hecy\". Pozdrawiam jak najserdeczniej -
Mateusz